Marcin Kijak – ksywka Kijak
Koledzy z zespołu mówią o mnie „Człowiek, którego mina wyraża wszystko a jednocześnie jest zagadką stworzenia świata”. Ja mówię za Pastoriusem – Ladies and rhytm section first .
Niech Was nie zmyli mina, nie śpię, nie szukam tonacji ani prymy, nie myślę którędy na Grunwald – tak przeżywam występy z przyjaciółmi z WP (no dobra, może coś tam z tą tonacją, zawsze wiem że jest piękna…)
Z Ordakiem znam się nawet dłużej niż on się zna z Kierownikiem. Wychowaliśmy się na jednym osiedlu, razem pracowaliśmy. Pewnego dnia Ordak zabrał mnie na granie jakichś „szantów” z jakimś „Piotrem”. Do głowy mi nie przyszło że zakładamy trio, które rozumie się bez słów. Przeżywaliśmy setki przygód i graliśmy, czasem 8 występów w tygodniu. W pogoni za chlebem zwiedziłem kawał świata ale dziś wszystkie zastępstwa, które były konieczne w czasie mojej nieobecności dobiegły końca. Jestem i gram.
Zawzięcie okupuję dolne pasmo na zmianę z kostką Kierownika, od którego na pierwszych graniach dawno temu zapożyczałem riffy basowe (wtedy o szantach wiedziałem tylko, że istnieją. Kiedy nie gram szant, słucham dużo różnej muzyki, zazwyczaj z dobrym basem – skrzywienie zawodowe. Lubię wtrącić coś spoza głównego nurtu – bywalcy kojarzą Szantę więzienną. Dzięki Wam, że przychodzicie nas słuchać!